Przechodząc na weganizm, prawdopodobnie z początku możemy tęsknić za kilkoma rzeczami. W końcu wielu z nas zdecydowało się na tę dietę nie z powodu, że nam „nie smakowało”, ale ze względów etycznych, zdrowotnych czy środowiskowych.
Na weganizm z Mr M przechodziliśmy stopniowo – długi czas będąc wegetarianinami, najpierw zrezygnowaliśmy z mleka krowiego, co było najłatwiejsze bo i tak obydwoje nie byliśmy jego wielkimi fanami. I tak jak wcześniej mleka używałam wyłącznie jako dodatek do kawy, tak po zmianie na mleka roślinne, piję je szklankami (orzechowe, mniam!).
Następnie zrezygnowaliśmy z jajek, i tutaj obawiałam się, że będzie to pewnym wyzwaniem. Okazało się to jednak łatwiejsze niż się spodziewałam, pomimo – w tamtym czasie – mojego uwielbienia do jajecznicy. Trudniej natomiast było z serem, którego jedzenie i podjadanie w pewnym momencie stało się dla mnie nałogiem. Ale i sery ostatecznie przestaliśmy kupować i na koniec zrezygnowaliśmy z wszelkich produktów nie-wegańskich.
Dla nas to była stopniowa zmiana na przestrzeni kilku miesięcy, ale w ciągu całego tego czasu nie próbowaliśmy żadnych wegańskich sposobów na przygotowanie „jajecznicy”. Aż do tego momentu!
Zainspirowały nas przepisy dostępne w Internecie, również sami zdecydowaliśmy się na opracowanie jakiegoś. Wymagało to kilku prób, ale rezultat w końcu spełnił nasze oczekiwania, a mi coś uświadomił – moje dotychczasowe uwielbienie do autentycznej jajecznicy rozbijało się wyłącznie o dodane składniki, nie natomiast same jajka. W tamtym czasie nie znałam również umiaru w używaniu soli, więc niejednokrotnie jadłam bardzo słone potrawy, również a przede wszystkim – jajecznicę.
Wpadła nam także w ręce bardzo interesująca indyjska przyprawa Kala Namak, znana jako czarna sól. Ma ona bardzo charakterystyczny ostry, jajeczny smak i zapach (zaryzykowałabym pisząc, że właściwie zbliżony do zapachu „nieświeżego” jajka) i może być z powodzeniem używana w wegańskich potrawach dla imitacji smaku jajek. Ale to jest wyłącznie bonus, bo jedyną tajemnicą dobrej „tofucznicy” jest dodanie tego co lubimy – cebula, szczypiorek, czosnek, ser (wegański), pieczarki, wegańskie kiełbaski. Nie krępujcie się!
Porcja: 2 osoby
Składniki:
masło wegańskie albo oliwa z oliwek do podsmażenia
400g odsączonego silken tofu (można użyć również zwykłego, ale po kilku próbach przekonaliśmy się, że silken ze względu na brak charakterystycznego smaku i super, kremową konsystencję nadaje się najlepiej)
jedną średnią cebulę, drobno pokrojona
2 ząbki czosnku, drobno pokrojony albo wyciśnięty
świeży szczypiorek, drobno posiekany
szczypta kurkumy dla koloru
opcjonalnie starty, wegański ser
opcjonalnie szczypta Kala Namak
opcjonalnie łyżeczka płatków drożdżowych
Przygotowanie:
- Na początku należy porządnie odsączyć tofu, nawet jeżeli nam się wydaje, że zrobiliśmy to porządnie prawdopodobnie jesteśmy w błędzie! Następnie rozdrabniany je widelcem.
- Podsmażamy na patelni na wegańskim maśle albo oliwie z oliwek cebulę, aż się zezłoci. Dodajemy czosnek i podsmażamy przez kolejne 30 sekund, a następnie dodajemy tofu. Podsmażamy przez ok. 5 minut i dodajemy szczypiorek (odrobinę możemy zostawić na dodanie już na talerzu)
- Dodajemy przypraw – kurkumę, opcjonalnie Kala Namak i drożdże oraz wegański ser i mieszamy całość.
- Przekładamy na talerz i możemy dodać na wierzch pozostały szczypiorek.
Uwielbiam! Tofucznica to moja ulubiona tofu-potrwa.
Polecam wersję w bułce – czyli TOFUBAB. Smakuje pysznie.
Zapraszam na mój blog: http://tafubab.blogspot.com/
PolubieniePolubienie